czwartek, 21 grudnia 2017

Są takie dni...

Są takie dni, kiedy najchętniej zawinęłabym się w kołdrę - dobra książka, gorąca herbata i tak przetrwać do wiosny, do radosnych promieni słonecznych, ćwierkających ptaków i zieleniącego się świata... Dzisiaj to był zdecydowanie taki dzień! Bo to nie jest tak, że mi się zawsze chce, że zawsze z uśmiechem od ucha do ucha na ten trening wychodzę, o nie! Słowo się jednak rzekło, plan do zrobienia jest, a w planie 19 km.. Tylko czemu tam na zewnątrz tak brzydko, szaro i błotniście?! 😢

Szarości sobie nie oszczędzę, na to wpływu nie mam, ale zarówno sobie, jak i butom mogę oszczędzić błota. Ponieważ leśne ścieżki wyglądają dzisiaj w przeważającej większości tak:


to większość treningu postanowiłam udeptywać asfalt na przemian z kostką brukową, więc widoki przestawiały się głównie tak:


Okazuje się, że znalezienie 19 km utwardzonej trasy, która nie będzie kilkoma pętlami wokół bloków, a jedną dużą, zgrabną pętlą, wcale nie jest takie proste. Po pierwsze trzeba wybiec poza miasto (ale najlepiej trasą niezbyt często uczęszczaną przez samochody), po drugie kombinować, żeby za szybko do tego miasta nie wrócić, nawet jak droga prowadzi już prosto do niego, po trzecie nie przedobrzyć i z 19 km nie zrobić sobie np. 25 km 😂 No i tak kombinując, biegając po zupełnie nowych ścieżkach, człowiek napotyka różne niespodzianki, takie bardziej sympatyczne jak stadko podrośniętych cielaków:

i takie mniej sympatyczne, jak kilometrowy odcinek z kocich łbów poprzecinany błotnistymi kałużami:

Na szczęście później już tylko kostka i asfalt. Ale po pierwszych 10 km doszłam do etapu, gdzie miałam serdecznie dość! Wyczerpały mi się i chęci i siły! Chciałam jak najszybciej skończyć bieganie i znaleźć się w domu... Niestety byłam za daleko, żeby znaleźć się tam zaraz, a i czasu miałam za mało, żeby pozwolić sobie na marsz zamiast biegu 😭

Przez kolejne 8,5 km zagryzałam zęby i odciągałam myśli od faktu, że biegnę, byle tylko dotrwać do końca treningu... Pocieszałam się jednak mądrością, którą nabyłam oglądając z córką bajkę p.t. "Ballerina" (no bo skąd matka ma czerpać mądrości jak nie z bajek?! 😁 ) - "pamiętaj, gdy opadasz z sił robisz postępy". No to ja mam nadzieję, że tak jest na prawdę i kolejne długie wybieganie to na skrzydłach euforii pokonam 😊

Tymczasem melduję przebiegnięcie 18,5 km oraz wpłacenie 19 zł do fundacyjnej skarbonki 😎


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz