Maraton zumby!
Zawsze byłam osobą raczej aktywną. No
dobra, może w szkole nie przepadałam za "wuefem", ale w czasie wolnym
sporo jeździłam na rolkach, a jak tylko mogłam to większe odległości
pokonywałam rowerem.
Z czasem pojawiły się konie, a na studiach
trochę pływałam, posmakowałam nart i wiatru w żaglach.
Pewnego dnia edukacja się skończyła... pojawiła się korpopraca, mąż, dziecko, drugie dziecko. Początkowo na dodatkowe zajęcia sportowe brakowało zwyczajnie czasu, potem już nawet chęci...
Pewnego dnia edukacja się skończyła... pojawiła się korpopraca, mąż, dziecko, drugie dziecko. Początkowo na dodatkowe zajęcia sportowe brakowało zwyczajnie czasu, potem już nawet chęci...
Ni stąd ni z owąd nadszedł kwiecień 2016,
kiedy to zobaczyłam plakat informujący o maratonie zumby w naszym mieście,
zerknęłam i przeszłam obok, no bo jak? Maraton zumby?! Ja?! Kiedy w życiu nie
uczestniczyłam w takich zajęciach?! A tam pewnie sami zawodowcy... Okazało się,
że impreza jest absolutnie dla wszystkich. No i poszłam, z pięciolatką i
półtoraroczniakiem. Więcej latałam za dziećmi niż skakałam z całą gawiedzią
zumbiar i zumbiarzy, ale poczułam tą energię, napatrzyłam się i to mi
wystarczyło. Okazało się, że organizatorka całego tego zamieszania prowadzi
regularne zajęcia w naszym mieście. Nieśmiało napisałam do niej, czy taka
"zielona" w temacie persona może przyjść na zajęcia - "No
pewnie! Zapraszam!". W domu szybki kompromis z mężem - poniedziałek i
środa są moje! I tak się zaczęło
Na zumbie doładowałam się energią, którą musiałam jakoś spożytkować… i tak zaczęłam biegać.
Na zumbie doładowałam się energią, którą musiałam jakoś spożytkować… i tak zaczęłam biegać.
Nasz lokalny Klub Biegacza organizował 22.05.2016 I Powiatowy Bieg na Piątkę, zapisałam się... Miałam 4 tygodnie, żeby się przygotować od totalnego zera. Te 5 km w maju było wstępem. Za sobą mam już kilkanaście innych startów, a maratony marzą mi się nie tylko zumbowe... Jeszcze pół roku wcześniej nie potrafiłam przebiec bez odpoczynku 1 km, zawsze mówiłam, że bieganie jest ostatnią formą aktywności jakiej się podejmę. Dzisiaj 10 km przebiegam w mniej niż 55 minut, na swoim koncie mam już ukończone dwa półmaratony, a cele mam jeszcze dalsze i każdego dnia fascynuje mnie, że tak prosta czynność potrafi człowieka tak wciągnąć. A gdy mam gorszy dzień i czuję, że mi się odechciewa - idę na zumbę i nagle mi się chce!
Kciuk w górę!
OdpowiedzUsuń