Dzieci śpią, małżonek jeszcze nie wrócił, to co robi biegacz? Czeka... i rozważa... wypić tą lampkę wina i zasiąść na dobre na kanapie w ten sobotni wieczór? Iść spać wcześniej? W końcu tak ciemno... zimno, wieje trochę... NIE! Włożyć ciuchy do biegania i o tej 22:15 ruszyć na biegowe ścieżki! 😎
W końcu każda pora dobra, a że ta poranna była trudniejsza (łóżko wszak takie ciepłe o 7 rano...), to trzeba się było zmobilizować nocą:
Nocny trening zatem zrobiony, tempo przyzwoite i tym samym zamknęłam pierwszy tydzień przygotowań do maratonu. 44,27 km za mną! 😁
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz