piątek, 2 marca 2018

Bezsensowna przecinka i gleba, której nie było

Jak patrzę na zdjęcia z dzisiejszego wybiegania, to widzę wiosnę! Słoneczko, błękitne niebo, resztki śniegu - normalnie cud, miód! Ale potem przyglądam się im bliżej... i widzę czapkę, a na niej opaskę, na rękach rękawiczki, a pod nimi drugie rękawiczki, ciepły komin na szyi, wysokie, grube skarpety na nogach 😵 I przypominam sobie, że jak wychodziłam to było -9, a jak obok podmokłego lasku przebiegałam, to nie bałam się tam wejść, bo cała woda zmrożona:


 Także mimo, iż w kalendarzu już marzec, to jednak nadal jeszcze zimę mamy 😕 Swoje wybiegać jednak trzeba. Założyłam zatem na siebie 17 sztuk odzieży w sumie 😲 i ruszyłam w las. Zamiast dobrze obiegać nowo poznane szlaki, oczywiście znowu mnie podkusiło, żeby znaleźć sobie jakąś nową trasę... Dróżka zapowiadała się malowniczo i sympatycznie:

...jednak z ładnej, rzadko uczęszczanej drogi między starym drzewostanem, zamieniła się w "tylko raz przebytą przez jakiegoś harvestera" przecinkę, usłaną połamanymi gałęziami, wystającymi pniami, dziurami i nie wiadomo czym jeszcze:

Jeszcze, żeby ta droga miała jakiś sens, to znaczy, żeby była jakimś skrótem, do innej znanej mi drogi, albo kończyła się nagle przy jakimś magicznym miejscu z ukrytym skarbem.. to nie! Ta przecinka i przebiegnięcie się nią, nie miało absolutnie żadnego sensu 😂

Kilka razy później kusiło mnie jeszcze, żeby w jakąś taką mniej uczęszczaną drogę wbiec, wtedy przypominałam sobie o tej przecince i pokusa mijała 😉 Tak mi nogi chyba zmęczyła ta pomyłka, że na 17 km po raz pierwszy prawie wywinęłam orła... Biegnąc znaną, w miarę gładką, prostą drogą nagle moja prawa noga (to ta przebiegła skubana!) postanowiła się zatrzymać, gdy lewa, jak i cała reszta ciała chciała biec dalej 😂 Nie mam pojęcia jak to się stało, że się z tego wybroniłam! W momencie "wyratowania się" twarz była już raptem jakieś 20 cm od ziemi, a ręce prawie się o nią oparły. To jest chyba znak, że powinnam się zabrać za skipy... Dla niewtajemniczonych - to takie ćwiczenia, które przy regularnym ich wykonywaniu sprawiają, że biegając wyżej podnosisz nogi 😉.

Udało się szczęśliwie dobiec w jednym, niepowykręcanym kawałku do domu, z 20 kilometrami w nogach 👍 Zasiliłam więc fundacyjną skarbonkę, wystukałam powyższy tekst i udaję się na regenerację 😎


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz