czwartek, 15 marca 2018

13 km do maratonu

Tą trasę zaplanowałam sobie na samym początku mojej maratońskiej drogi - idealna pętla na długie wybieganie. Dzisiaj podjęłam decyzję o jej przebyciu, zastanawiałam się tylko czy podołam? Bo ilości kilometrów to ja do końca pewna nie byłam 😂

No ale powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B - żele, picie, chusteczki, jakieś drobne, audiobook (przede mną życiorysy Zofii Potockiej, Marii I Stuart, Elżbiety I i Katarzyny II - zapowiadają się dobre kilometry 😁 ), zegarek i lecę!

Zaplanowanej trasie podołałam, ale już jej więcej nie pokonam! Od 4-ego do 12-ego kilometra to prosty odcinek prowadzący wzdłuż krajowej drogi... Nie to, że mi ruch samochodowy przeszkadzał - ładną, wybrukowaną ścieżką pieszo - rowerową się poruszałam, ale droga prowadziła przez pola - wygwizdowie totalne, wieje i do tego nie ma na czym oka zawiesić 😖 może jakby pogoda bardziej sprzyjająca była...
Tam zmierzam!
Po takim prostym i dość nudnym odcinku, zbliżanie się do krzyżówki, na której dane mi było skręcić w lewo, było niemalże tak ekscytującym doznaniem jak nowy odcinek "Gry o tron", a przynajmniej z równą niecierpliwością wyczekiwanym 😂

Na odcinku "po skręcie" (12-15 km) nawet spotkałam żywe dusze - biegaczkę (ciekawe ile miała w nogach?) i kolarza - ten wyglądał dość profesjonalnie i żeby było zabawniej, spotkałam go podczas treningu raz jeszcze - na moim 24-tym kilometrze 😀 Chyba też robił jakąś pętlę, tylko w drugą stronę.

Szczęśliwie krajobraz zmienił się diametralnie, bo oto dobiegłam do obszaru chronionego:


...i miejsca moich zaślubin - Klasztor w Woźnikach 😎

Tam, bardzo serdecznie i życzliwie przywitały mnie dwa psiaki - pewnie licząc na jakiś przysmak, niestety myślę, że żelem energetycznym o smaku cytrynowym tylko bym je rozczarowała 😂 Mimo to przez kolejne 4 km miałam towarzystwo.


Bieganie po czymś takim wymaga nie lada skupienia...
Zaczął mnie dopadać głód... Na szczęście okolice 20 km to niewielka miejscowość, a w niej sklepik spożywczy 👍 Dobrze, że wzięłam drobne - jeszcze nigdy banan nie był aż tak pyszny 😁 Po tej przerwie zaczęło się robić ciężko, a świadomość oddalenia od domu nie napawała optymizmem 😫

Ja wiem, że maraton to 42 km... Ja to doskonale wiem, ale chyba sobie jeszcze tak do końca nie zdaję sprawy z długości tego dystansu. Naśmiewam się z doskonałych obrazków "wkurw_team'u" na FB, wyobrażam sobie jak to zjem i wypiję WSZYSTKO jak już dobiegnę do mety, wyobrażam sobie sam moment przebiegania przez metę, ba! nawet wyobrażam sobie emocje, które będą mi wtedy towarzyszyć. Jedno czego sobie nie umiem wyobrazić, to to czego będzie mi dane doświadczyć po 30-tym kilometrze, kiedy to (jak wszyscy zgodnie mówią, przyznają, ostrzegają) dopiero zaczyna się maraton...

Dzisiaj przebiegłam 29,11 km, do mety maratonu zostało mi raptem 13 km... Niby tylko, ale aż. Ponoć walka zaczyna się właśnie dopiero wtedy kiedy ja już dotarłam do domu. Ja wiem jak walczyłam dzisiaj po kilometrze 23-im 😂 i na prawdę nie jestem w stanie wyobrazić sobie co się dzieje dalej... to z czego sobie jednak zdaję sprawę, to że z każdym kolejnym kilometrem na pewno nie jest łatwiej 😉

Tak wyglądałam dzisiaj, nie mam złudzeń - po maratonie to chyba przestanę wyglądać 😂
Stan na godzinę 20:28 - boli mnie spojenie łonowe (że co?!?!), lewe kolano, krzyże, stopy... ale 29,11 km przebiegłam, 30 zł do skarbonki dorzuciłam i do tego wszystkiego po raz pierwszy nadałam samodzielnie paczkę w paczkomacie - tyle wygrać!! 😁

A jakby ktoś jeszcze dorzucił się do skarbonki dla Fundacji RakOFF, to byłby już na prawdę najbardziej udany marcowy dzień 👍😎

https://www.siepomaga.pl/owm2018
Ty też możesz kliknąć i dorzucić coś od siebie! 😉



2 komentarze: