piątek, 9 marca 2018

Pobiegnięcie i odcięcie

Długie wybieganie dzień po górkach nie jest dobrym pomysłem... Dzisiejsze 20 km ścięło mnie z nóg niemalże dosłownie. Postanowiłam się wybiegać z rana i tym samym podpiąć pod ekipę również przygotowującą się do maratonu.

Spotkaliśmy się niedaleko mojego miejsca zamieszkania i razem ruszyliśmy w las. Zrobiliśmy 13 km w tempie poniżej 6 min / km, w tym jeszcze 4 przebieżki... Potem towarzystwo rozbiegło się do domu, bo dłuższe kilometry planują na niedzielę, kiedy to ja z dzieciaczkami w domu siedzę, a ja ruszyłam dalej w trasę. Pomyślałam sobie, że pociągnę do 20 km w tempie 6:20 / 6:30.. tia... wiatr i siły zweryfikowały moje plany na 6:40 😂 Ostatnie 2 kilometry to już była wyłącznie walka z "wmordewindem".

Po 20,22 km dotarłam do domu i mnie odcięło... Gorący prysznic był zbawienny, ale nie pomógł. Siedzę teraz przy kompie i zbieram się w sobie, bo jeszcze paczki na wysyłkę czekają do ogarnięcia, a ja boję się na nogi stanąć 😂

Jakby jednak nie było, kilometry już wybiegane, 21 zł do skarbonki poleciało, a przede mną dwa dni regeneracji.
Tak wyglądałam jak sobie uświadomiłam jak bardzo bolą mnie nogi ;)
Co mi jednak energii trochę po przyjściu do domu dodało, to fakt, że dotarła moja maratońska koszulka 😁 Na razie uchylę tylko rąbka tajemnicy, całość poznacie w dniu maratonu 😉


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz