Czy Wy też czujecie wiosnę? Bo moje tulipany tak 😍
Słońce też coś o ociepleniu przebąkuje, na razie nieśmiało - zza chmur, ale...
Tylko na polu i w kalendarzu jeszcze zima:
No ale o treningu miało być 😉
Od początku stycznia, czyli w zasadzie od czasu chorowania mojego i latorośli, a przez to zmniejszenia kilometrażu tygodniowego, doskwiera mi prawa noga... ciężko to nazwać bólem, bo w zasadzie nie boli, bardziej przeszkadza i wkurza. Pozostawanie w domu z ospiakiem chciałam wykorzystać na regenerację tejże nogi - mniej biegania, więcej jogi i rozciągania. Ale noga oporna, wcale nie przestała wkurzać.. ALE! Nie wkurza bardziej, co biorę jako dobry znak, tak więc postanowiłam moją nożną prawicę dzisiaj przetestować i zapodać jej kilometrów 19...
Co by mięśniom, ścięgnom, kościom i co tam jeszcze w tej nodze się mieści i może mi dokuczać, nie ułatwić zadania, postanowiłam kilometry wydeptać na asfalcie i kostce. Nie to, żebym była specjalnie złośliwa wobec własnej nogi, po prostu "miękkie" trasy nie wyglądają zbyt zachęcająco, buty powiedziały stanowcze "nie!" 😄 :
No dobra, ale jak tu zrobić trening, żeby nie ulec w pewnym momencie niepewnej nodze i nie skrócić sobie trasy? Ano metoda jedyna słuszna, to "trening na odbiegnięcie" - biegnę 9,5 km od domu, w miarę możliwości w linii prostej, po czym zawracam i jakoś wrócić muszę. Na stopa i tak by mnie w razie czego nikt nie wziął, bo biegacz po 9 km wyraźnie pachnie już biegaczem 😂
Tam... ...i z powrotem 😎 |
Na tych pierwszych kilometrach, noga trochę dawała o sobie znać.. i znowu - to nie jest ból, tylko taki upierdliwy ucisk, jakby mnie za chwilę mega skurcz miał złapać. I tak sobie później pomyślałam - ona mnie testuje! Chcesz biec maraton? To patrz jak to będzie! Boli, przeszkadza? Nie ma, że boli! Biegniesz dalej! No i tak było... jakoś do domu musiałam wrócić 😂
Co jednak ciekawego się okazało? Im szybciej biegnę, tym mniej mi noga dokucza! Na 13-tym kilometrze, pokonanym w tempie 5:46, zapomniałam, że mi w ogóle noga przeszkadzała 😃 Jednym słowem - nie odpoczynek, nie joga (no dobra, ona się przyda!), a porządne wybieganie dla przebiegłej nogi 😉😈
Co jednak ciekawego się okazało? Im szybciej biegnę, tym mniej mi noga dokucza! Na 13-tym kilometrze, pokonanym w tempie 5:46, zapomniałam, że mi w ogóle noga przeszkadzała 😃 Jednym słowem - nie odpoczynek, nie joga (no dobra, ona się przyda!), a porządne wybieganie dla przebiegłej nogi 😉😈
Melduję zatem, że 19 km zrobiłam, przebiegłej nodze się nie dałam i dziewiętnastoma złotówkami konto fundacyjnej skarbonki zasiliłam 👍😎
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz