czwartek, 10 maja 2018

Zaginam czasoprzestrzeń!

Majówka, majówka i po majówce... Tak wiem, już nawet 4 dni po, ale od soboty ciągnę na takich obrotach, że ledwo czas na wizytę w toalecie znajduję, a wieczorami zapominam jak się nazywam 😂

Zeszłotygodniowe wolne przebiegło raczej leniwie i mało aktywnie, co nie znaczy jednak, że nie pobiegałam! 3 treningi były, w tym jeden dłuższy i jak sie należy złotówki (17 konkretnie) do skarbonki wpadły 👍


Stopniowy powrót do treningów, majówkowa regeneracja i dodatkowe ćwiczenia w domu sprawiły, że czuję się jakbym całkowicie wróciła do kondycji sprzed grypy. Powiedziałabym, że jest nawet lepiej, bo minęło przesilenie wiosenne i senność mnie już nie dopada.

Dzięki powrotowi formy wróciłam też do towarzyskich wybiegań - niedzielne z Grodziskim Klubem Biegacza oraz te w tygodniu z Biegową Znajomą. I jedne i drugie bardzo sobie cenię. Towarzystwo innych biegaczy motywuje, inspiruje i skłania do modyfikacji planów startowych (czyt. zwiększenie ilości zawodów) 😁

Pozostaje mi szlifować formę dalej i zacierać ręce na najbliższe starty. Rok temu, o tej porze miałam już za sobą 4 biegi... w tym roku miałam być już maratonką... los chciał jednak inaczej, tak więc sezon zaczynam Powiatowym Biegiem na Piątkę. Może i lokalnie, kameralnie, może i dystans skromny, ale doczekać się już nie mogę- będę się ścigać! 😁 Z samą sobą oczywiście 😂

Na razie w ramach treningu ścigam się głównie z czasem... od minionego poniedziałku do 25.05 w tygodniu od 7:30 do 19:30 nie ma mnie w domu. Przed wyjściem muszę wyszykować latorośle do szkoły i przedszkola, a po powrocie ogarnąć jeszcze sprawy firmowe i domowe. W czasie tych trzech tygodni mam jednak nadzieję przygotować się do pobicia życiówki na 5km i do startu w sierakowskim triathlonie 27.05 😂 Zapytacie pewnie (albo i nie 😁 ) kiedy?! Jak?! Doba ma tylko 24h! A przecież trzeba jeszcze kiedyś spać!

I tu pojawia się jeden niezaprzeczalny wniosek- ja na prawdę kocham biegać! Uwielbiam się spocić, zmęczyć i zmagać z zakwasami 😁 no bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że pomimo perspektywy ciężkiego dnia, wstaję po 5, żeby o 5:30 ruszyć na 10km do lasu? No dobra, duża tutaj zasługa mojej Biegowej Znajomej, z którą się na taką drakońską godzinę umówiłam i głupio było zostać w łóżku 😉


Zamiast podjechać tramwajem wolę przejść 3,5km szybkim marszem i zaliczyć chociaż namiastkę treningu i nabić kilka kilometrów. Z kolei w pociągu mam chwilę, żeby się tym z Wami podzielić 😎 Dzięki temu i na chwilę snu znajdzie się czas💆‍♀️

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz